13 kwietnia 2022

O czytaniu słów kilka

Tak, wiem, nie było mnie... trochę długo.

Nawet dłużej niż długo.

I powrót też bez jakiegoś wielkiego przytupu.



Co się ze mną działo, jak mnie nie było? Na pewno żyłam trochę na Instagramie, a poza tym to nic ciekawego. Trochę wróciłam do pisania, trochę poważniej zabrałam się do czytania...

I o tym ostatnim chcę dziś pogadać.


Kocham czytać. Przecież w innym wypadku nawet nie powstałby ten blog – gdybym nie chciała dzielić się tym, co przeczytałam. I co o tym myślę. Dlatego ostatnimi czasy miałam coś w rodzaju doła, bo przez cały miesiąc udało mi się zmęczyć tylko jedną książkę... Szczególnie że Instagramowe koleżanki trzaskały kolejne pozycje jak szalone.

Co najzabawniejsze – to była książka, która bardzo mi się podobała i jedyne, co mogłam jej zarzucić to to, że bohaterowie czasem odzywali się jak Seby Jednewjeby spod osiedla. Nie, że przeklinanie mi przeszkadza, tylko momentami wyglądało jak wpychane na siłę. Pozycja stricte rozrywkowa, fakt faktem trochę długa (ponad sześćset stron), ale mimo wszystko przyjemna, wciągająca, z ciekawymi postaciami i światem.

I męczyłam ją cały miesiąc...

Zastanawiałam się nad tym – czy to już moje przejedzenie fantasy, czy chodzi tylko o taki, a nie inny okres mojego żyćka.

Plus czytnik.

Jakiś czas temu zrobiłam sobie ten prezent i zakupiłam czytnik. Głównie dla Świata Dysku, bo jak pomyślałam, gdzie ja mam to upchnąć, jak już mi półki trzeszczą... A czytnik to bardzo fajna sprawa! Jak fizycznie brak miejsca, to można zrobić sobie wielki wirtualny regał. No i Legimi albo EmpikGo. Płatne, bo płatne, ale mimo wszystko przepastne biblioteki.

I o ile do tej pory nie miałam z czytnikiem problemu, tak czytanie Siedem czarnych mieczy odkryło mi jeden minus tej zabawki. Choć może tylko mi przeszkadza? Otóż... to nie to samo, co papierowa książka. Odkrywcze, no nie? I żeby nie było – przy zakupie ja miałam tego pełną świadomość! Te krótsze i średnie pozycje nie uwierały, jednak gdy przyszedł czas na cegłę, dopiero wtedy zaczęło przeszkadzać. W sumie nawet nie wiem do końca co... ale stawiam na ,,wirtualność".

Progres. Coś, co nie jest może wyznacznikiem czytania samego w sobie, ale niech rzuci ciastkiem ten, kto choć raz nie zerknął, ile wizualnie przeczytał/zostało mu do przeczytania (ciastkiem, bo może ktoś rzuci, a ciastko bym zjadła). Oczywiście – można sobie włączyć licznik stron, tylko że cyferki tego nie oddają. Przynajmniej dla mnie. I może dla kogoś problem z dupy, ale u mnie stanowił pewien dyskomfort przy czytaniu. Przy książkach na jedno, dwa, może trzy posiedzenia niezauważalny, jednak przy 600+ stronach chyba mnie zmęczył. Choć gdyby tylko o to chodziło, to pewnie i tak poszłoby mi szybciej.

I tak oto płynnie jak samo Ankh przechodzę do sprawy, o której wspomniałam najpierw – czyli potencjalny przesyt fantasy. O tym jako pierwszym pomyślałam i stwierdzam, że musi w tym coś być. Nawet nie tylko w kwestii mnie samej. Choć... może trochę, bo w końcu to ja sama wybieram środowisko, w którym się obracam.

Otóż jestem członkiem kilku serwerów na Discordzie związanych z tematyką książkową czytelniczo i pisarsko (tia, być jestem, ale aktywność to insza inszość). Co udało mi się zauważyć, to zdecydowana przewaga tematów fantasy – gdzie dyskusje o, dajmy na to sci-fi, horrorze czy kryminałach bądź thrillerach albo się nie pojawiają, albo gasną dość szybko. Narzekam? Nie. Ilość nie ma tu związku z jakością, sama w paru chętnie się udzielałam. Fakt faktem fantasy fantasy nierówne, jednak mimo to mam dość. Nie na tyle, by rzucić w piździec (no, na Świat Dysku nie da się gniewać), ale czasem potrzebuję czegoś innego.

Może też tutaj trochę ten pies pogrzebany, że mu zad wystaje? Przez – jakby nie patrzeć – zalew fantasy coraz trudniej o coś świeżego. Nie jestem osobą, która narzeka na schematy, ba! Ja chętnie sprawdzam, jak ktoś coś przedstawia po swojemu. Tylko że chyba nawet ja mam jakieś granice wytrzymałości. Jak napisałam u pewnej pani pod postem – rycerków i smoków jest od groma. Wszystko w końcu się przejada.

Czy uważam teraz, że fantasy jest be? Nah. To, że dla mnie tego za dużo, nie oznacza, że komuś innemu się nie podoba. Zresztą, mam już w planach czytelniczych kilka pozycji fantasy (pomijając Świat Dysku). Tylko coraz mniej mnie ten gatunek przyciąga. Choć kto wie, może za jakiś czas mi się to zmieni? W końcu też momentami mnie kusi poskrobać coś ze smokami i rycerkami – w takiej czy innej formie.


Przyznam się bez bicia, że zaczęłam pisać ten post bez większego planu. Chciałam po prostu tu wrócić... i się wygadać. Co prawda od tego ,,doła czytelniczego" już trochę minęło, jednak stwierdziłam, że wciąż chcę o tym skrobnąć. Tylko skrobnąć – bo można zagłębić się w ten temat, tylko że wyszedłby chyba jakiś referat na pięćset stron. Może innym razem.


Terra Terror

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz